Herbata w roli głównej

 

 Picie i przyrządzanie herbaty to rytuał znany od czterech tysięcy lat. W tym czasie w związku z piciem herbaty zrodziło się wiele zwyczajów takich jak japońska ceremonia parzenia i picia herbaty, czy angielskie five o’clock.

Herbata w roli głównej


Czarną herbatę powinno zalewać się wrzącą wodą (100 st. C). Najczęstszym błędem popełnianym podczas przyrządzania czarnej herbaty jest użycie wody o zbyt niskiej temperaturze. Herbatę powinno się zaparzać trzy do pięciu minut, po tym czasie zaczyna uwalniać się tanina, co sprawia, że herbata staje się gorzka.

Herbatę zieloną
należy zalewać wodą o temperaturze od 60 st. C do 80 st. C w zależności od rodzaju herbaty. Parzyć należy ją ok. trzech minut, aby herbata nie nabrała gorzkiego posmaku. Te same liście można parzyć nawet do 3 razy, a najwartościowszym naparem jest zazwyczaj drugi. Pierwsze parzenie powinno się wylewać. Parzenie herbaty w Japonii to rytuał trwający kilka ładnych godzin.

Biała herbata.
Tę wykwintną herbatę parzyć można trzykrotnie w temperaturze 85 st. C. Należy ją parzyć ok. 5–7 min., wtedy biała herbata zachowuje najlepsze wartości smakowe.

 

Żółtą herbatę parzy się tylko raz. Temperatura powinna wynosić 90 st. C. Parzenie trwa standardowo: 3 minuty.

Herbatę półfermentowaną typu ulung (czarny smok) parzy się w temperaturze 90 st. C przez 3–4 minuty. Jako że można ją parzyć nawet do czterech razy, to trzeci i czwarty napar można zostawić nawet na około 5–6 minut aby "wycisnąć" z nich cały aromat. Uwaga, herbata typu ulung nie jest w żaden sposób rozdrabniana, są to po prostu całe ususzone i zrolowane liście. Dlatego właśnie, aby oddała cały swój aromat, powinna być parzona w dużych dzbankach, aby liście mogły się rozwinąć.

Pu-Erh i Rooibos

Parzenie trwa 3 minuty i odbywa się w temperaturze 90–100 st. C. Parzenie Pu-Erh odbywać się może wielokrotnie, bo herbata ta w każdym kolejnym parzeniu oddaje do naparu inne dobroczynne substancje.

Yerba mate podawana jest w naczynkach zwanych mate oraz guampa dla tereré. Mate może być wykonane z tykwy, ceramiki lub z drewna. Susz wsypuje się w ilości od 1/4 do 3/4 objętości naczynia, a następnie wykonuje się szereg czynności mających na celu odpowiednie ułożenie zmielonych liści i łodyżek. W tym celu naczynie przykrywa się dłonią i odwraca do góry dnem, a następnie parę razy potrząsa. Ma to na celu przesunięcie najdrobniejszych listków w stronę dłoni. Kolejnym krokiem jest delikatne odwrócenie matero w pozycję wyjściową tak, aby susz zgrupował się po jednej stronie naczynka, tworząc skos. Po odpowiednim przygotowaniu naczynia można umieścić w nim rurkę bombillę – służącą do picia, często posrebrzaną lub pozłacaną metalową rurkę (słomkę) zakończoną filtrem (sitkiem lub sprężynką). Następnie zalewa się ją wodą, koniecznie ostudzoną (65-80 st. C). Aby otrzymać ostudzony wrzątek należy odczekać po zagotowaniu wody 10 minut, nie krócej. Dobrym sprawdzianem pozwalającym ocenić temperaturę wody jest włożenie palca do ostudzonej wody. Woda nie powinna wywołać reakcji bólu. Pierwsze zalanie wykonuje się małą ilością wody – aby cały susz ją wchłonął. Po pewnym czasie wodę dolewa się do pełna. Napar można uzupełniać nawet kilkanaście razy, dopóki nie straci swojej mocy i smaku. Są różne sposoby przygotowywania yerby np. argentyński i urugwajski – różnią się użytymi naczynkami i bombillami oraz jej wsadzaniem w susz.

Herbata w roli głównej

Ciekawostka

Przyrządzanie herbaty w Mongolii i Tybecie. W Mongolii (a także wśród m.in. Buriatów, Kałmuków, Kirgizów, którzy zapożyczyli ten sposób od Mongołów) tradycyjnie herbatę sporządzało się gotując prasowaną zieloną herbatę w mleku (bez wody), dodając masło lub łój barani oraz mąkę i sól. Czasami dodawano też krew zwierzęcą. Tybetańczycy herbatę zieloną gotują w wodzie, ale z dużym dodatkiem mleka jaka, solą, a następnie ubijają w beczce do jednorodnej konsystencji. Ta receptura przyrządzania herbaty utrzymuje się wciąż w tych rejonach, jednak często jest zastępowana obecnie przez „typową” herbatę zaparzaną w wodzie, choć z dodatkiem mleka, tłuszczu i soli.

 M.K. (kwartalnik Ambiente)